top of page
Blog: Welcome
Blog: Blog2
Szukaj

Nuda i sacrum


Czy wy też tak odbieracie ten szczególny klimat słonecznych, ciepłych, letnich popołudni w sobotę lub niedzielę, kiedy złota bombka słońca toczy się powolnie po niebie, a wokoło panuje bezczas? Trudno określić, czy to 13:00, 15:00 czy 18:00. Powietrze lekko drga odgłosami lata – brzęczeniem owadów, śpiewem ptaków, szmerem spieszących gdzieś aut w oddali. Popołudnie jak każde inne, a zarazem – niepowtarzalne, unikatowe, jedyne w swym rodzaju, które wraz z upływem jak miód gęstego i powolnie płynącego czasu odchodzi w przeszłość, by już nie powrócić.


Uwielbiam takie momenty i uwielbiam intensyfikować wtedy te niezwykłe doznania poprzez bycie tu i teraz, bez szczególnych atrakcji, bez pośpiechu. Po prostu nuda…

Kiedy więc jedno z takich popołudni właśnie nadeszło, aby wycisnąć z niego jak najwięcej… no właśnie, czego?, spokoju?, marazmu?, bezczasu? – pojechałem do Miedniewic. To wieś leżąca na pograniczu Ziemi Łowickiej i Sochaczewskiej, wśród pól uprawnych, tuż obok Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Niewielka miejscowość nie wyróżniałaby się na tle innych, gdyby nie pokaźne zabudowania klasztoru. W roku 1636 zostali tu osadzeni ojcowie reformaci.


Klasztor w dość małej wsi, która niedzielną porą obiadową jest całkowicie wyludniona, jakby wisiał na skraju wieczności, potęgując to wrażenie słonecznego bezczasu. Trwa tu bez mała 400 lat. Naładowany energią tego trwania i opierania się czasowi oddziaływał na mnie w przedziwny sposób.

Kościół z cudownym obrazem Świętej Rodziny, który trafił tu niewiele później po ufundowaniu klasztoru, nie zachwyca mnie swą barokową szatą – nie jest to barok, który lubię. To jednak nieważne. Nie przyjechałem tu, aby zwiedzać i podziwiać, ale aby coś poczuć.


A poczuć klimat tego miejsca można bardzo szybko. Już samo zmierzanie do wnętrza świątyni ma mocno podkreślony wymiar wstępowania w przestrzeń sacrum. Przy parkingu pierwsza paradna metalowa brama ze złotymi koronami. Za nią trawnik, kilka drzew, kapliczka i mur klasztorny z kolejną bramą. Po jej przekroczeniu wchodzimy na dziedziniec otoczony krużgankami, w których schronienie mogli znaleźć śpieszący tu licznie pątnicy. Ile modlitw, nadziei, błagań i intencji wznosiło się z tego szczelnie otoczonego murami placu wprost w niebo? Ile smutków, radości i wzruszeń oglądała stojąca na kolumnie pośrodku placu Madonna?


Jednak kiedy tam wszedłem, było pusto – plac zalewały tylko rzęsiście promienie słońca, a wkoło panowała cisza.


Przeciwległą pierzeję placu, w stosunku do tej z bramą, zamyka fasada kościoła. Wejście doń to kolejny etap wchodzenia w strefę sacrum. Jej centrum stanowi cudowny obraz umieszczony w głównym ołtarzu. Niewielki, bo o wymiarach zaledwie 50 na 50 cm, przedstawia Świętą Rodzinę spożywającą posiłek.

Ta prosta, codzienna scena ujęta na obrazie idealnie pasuje do tego sanktuarium, położonego wśród uprawnych pól. Ze względu na świecę, stojącą na stole przedstawionym na obrazie, przypuszcza się, że posiłkiem spożywanym przez Jezusa, Maryję i Józefa jest kolacja. Tak, jakby właśnie skończyli oni wypełnianie swoich codziennych obowiązków i właśnie mogli spotkać się przy stole, tak po prostu, jak co dzień. Nic niezwykłego, codzienna nuda… i codzienne sacrum.


Opuściwszy kościół poszedłem na spacer przez pola, w kierunku lasu. On też tu trwa od wieków, choć jego kształt mocno zmienił się pod wpływem działań ludzi. Dziś, by dotrzeć do niego, trzeba którymś z wiaduktów przedrzeć się ponad nurtem autostrady. Właściwie tylko w chwili jej pokonywania szum pędzących aut staje się uciążliwy, wprowadzając jakąś nerwowość i pośpiech. Kilka kroków od trasy można o tym zapomnieć, by dalej cieszyć się bezczasem.

Skład tutejszych lasów jest zróżnicowany: od boru, poprzez grąd, do olsowego łęgu. W tej świątyni natury, podobnie jak w pobliskim klasztorze, też pusto, cicho, popołudniowo. Tylko komary nie pozwalają w pełni zatopić się w kontemplowaniu misterium przyrody. To nic. Utrzymują wędrowca w rzeczywistości, nie pozwalając mu oddalić się od tu i teraz, przypominając, że liczy się tylko chwila obecna.

Wszystko tu trwa, jak trwało dawniej, a jednak podlega powolnym zmianom. Nie ma tu niezwykłych widoków, choć z wiaduktów autostrady roztacza się przyjemna panorama rolniczej krainy. Pośpiech skanalizowany pomiędzy ekranami dźwiękochłonnymi pędzi po asfalcie, by okolicę pozostawić w spokoju. To przestrzeń w sam raz, by z niedzielnego popołudnia wycisnąć jak najwięcej nudy i spokoju.

WERSJA AUDIO

TRASA

Dokładna trasa spaceru: kliknij tutaj.

814 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kontakt

W jakichkolwiek sprawach chcielibyście się ze mną skontaktować - piszcie proszę śmiało!

Planning Travels
Blog: Contact
bottom of page