Dawno, dawno temu, kiedy ludzie nie znali jeszcze metody in vitro ani naprotechnologii, musieli radzić sobie innymi sposobami z kłopotami z poczęciem potomstwa. Sposobów na to na szczęście nie brakowało, szczególnie, jeśli chodziło nie o byle kogo, tylko o parę książęcą – w naszym przypadku Władysława Hermana i Judytę czeską.

Aby para doczekała się upragnionego syna podjęto bardzo konkretne działania – do sanktuarium św. Idziego w Saint-Gilles w Prowansji wyprawiono poselstwo z darami wotywnymi w intencji szczęśliwego poczęcia. Pośród podarunków znajdował się m.in. posążek dziecka ze szczerego złota. Trudno się więc dziwić, że tak obdarowani mnisi z klasztoru przez trzy dni pościli i modlili się żarliwie w intencji przyjścia na świat dziecka pary książęcej. Jednak bynajmniej na samych modłach nie poprzestano. Aby wspomóc działanie modlitwy, księżna Judyta w Inowłodzu zaczęła zażywać kąpieli w żelazistych wodach ze źródła, wypływającego tutaj z dolnojurajskich piaskowców wprost do Pilicy.
Czy pomogły modlitwy, czy kąpiele – dziś już nie ustalimy. Tak czy inaczej po tych wszystkich zabiegach (a i być może jeszcze innych) na świat przyszedł Bolesław zwany Krzywoustym. Książę Herman chyba uważał, że zadziałały oba sposoby, bo właśnie w Inowłodzu wzniósł kościół pod wezwaniem św. Idziego, jako dziękczynienie za syna.

Ile w tej historii prawdy, ile legendy – trudno orzec. Romańska świątynia góruje nad okolicą i można ją podziwiać do dziś, źródełko też ciągle bije, można więc się w nim wykąpać. Jednak miejscowość raczej nie ma szczęścia, aby zostać hitem turystycznym albo znanym uzdrowiskiem – a szkoda, bo ma do tego wszelkie warunki. Jest tu co robić.
Na przykład można zwiedzać. Kościół św. Idziego otwierany jest co prawda tylko w niedziele, ale możliwość zobaczenia go nawet tylko z zewnątrz jest dużą atrakcją, gdyż przykładów architektury romańskiej nie mamy w Polsce zbyt wiele. Do tego ze wzgórza, na którym zbudowana jest świątynia, rozciąga się fantastyczny widok na miasto, dolinę Pilicy i okoliczne lasy.
W miasteczku zaś możemy zwiedzić synagogę, w której aktualnie znajduje się sklep – każdy więc może do niej wejść bez problemu. Synagoga powstała na początku XIX wieku. Oczywiście historia nie oszczędziła tego miejsca, jednak na szczęście we wnętrzu zachowały się pozostałości oryginalnych polichromii z połowy XIX wieku.

W centrum miasta znajduje się zaś drugi kościół – parafialna fara – który powstał w 1520 roku w stylu gotycko-renesansowym. Mnie bardziej od kościoła zachwyciła drewniana plebania z pięknym gankiem, wychodzącym w stronę Pilicy.
Kawałek za kościołem zaś, w dolinie rzeki, znajdują się pozostałości zamku z XIV w., ufundowanego przez Kazimierza Wielkiego. Przez stulecia ruina popadająca w zapomnienie i będąca źródłem kamienia dla okolicznych mieszkańców, w ostatnich latach doczekała się zabezpieczenia i częściowej rekonstrukcji. Dziś prezentuje się całkiem okazale i malowniczo, stanowiąc ciekawą i chyba mało jeszcze znaną atrakcję turystyczną.
Skoro zeszliśmy już do zamku, to przed nami rozciągają się nadpilickie łąki. To kapitalny teren na spacery. Zresztą nie tylko na to. Inowłódz leży w środku Puszczy Pilickiej, która tutaj objęta jest ochroną w Spalskim Parku Krajobrazowym. O jej walorach niech świadczy fakt, że od końca XIX w. należała do cara Rosji. Urządzano w niej reprezentacyjne polowania. Z kolei w dwudziestoleciu międzywojennym była reprezentacyjnym lasem łowieckim rządu polskiego. Dziś można ją przemierzać pieszo, konno, rowerem – jak kto chce.

No i wreszcie sama rzeka, oferująca atrakcje zarówno dla wędkarzy, jak i kajakarzy. Znajdziemy tu też miejsca, aby się w niej wykąpać i poopalać na brzegu.
Ciekawostką okolic Inowłodza jest z pewnością kopalnia, która działa nieopodal miasta. Wydobywa się tu chalcedonit, czyli specyficzną krzemionkową skałę. Eksploatowane tutaj złoże „Teofilów” jest jedynym rozpoznanym dotąd w Europie. A chalcedonit stosuje się w inżynierii sanitarnej, do usuwania rozlewów olejowych czy jako wypełnienie filtracyjne na ostatnim stopniu oczyszczania ścieków. Nie dziwi więc fakt, że nazywany bywa inowłodzkim złotem.

Inowłódz ma więc ogromny, choć ciągle niewykorzystany potencjał. I choć przyjeżdżali tu ludzie tego formatu co Artur Rubinstein czy Julian Tuwim, to ciągle pozostaje niedużym, uroczym i sennym miasteczkiem zatopionym wśród lasów. Czy zostanie ono w końcu docenione tak, jak na to zasługuje? W końcu to tylko godzina drogi z Warszawy…
WERSJA AUDIO
MAPA SYTUACYJNA