Powszechnie znaną atrakcją turystyczną okolic Jeleniej Góry jest Dolina Pałaców i Ogrodów. Jednak okolice Warszawy również obfitują w dworki i pałace. Tych popularnych i obleganych jest kilka, jak Wilanów czy Nieborów. Znacznie więcej tych mniej znanych. Wystarczy tylko dobrze przyjrzeć się mapie i poszukać, by znaleźć któryś z nich i odwiedzić podczas spaceru.

Na przykład 20 minut od stolicy, kawałek za Nadarzynem, podczas jednej wędrówki można obejrzeć aż trzy, z czego jeden dobrze zachowany, a dwa świeżo wyremontowane. Ok, spacer ten może i jest trochę długi – bo około dwudziestokilometrowy – ale ci, co nie lubią za dużo chodzić, mogą jeden z pałaców „odpuścić”, albo całość „zaliczyć” na rowerze. Szczególnie, że położone są one na skraju dobrze zachowanego fragmentu lasu, który doskonale nadaje się zarówno na spacer, jak i do biegania czy na rower właśnie.

Piszę oczywiście o lesie młochowskim. Tym z rezerwatami Młochowski Grąd i Młochowski Łęg, gdyż pod pojęciem „Młochowski Las” funkcjonuje także kompleks leżący na skraju Podkowy Leśnej. Już sam fakt, że w tak w sumie dość niewielkim lesie funkcjonują aż dwa rezerwaty, świadczy, że jest to bardzo ciekawy obszar.
Grąd to las liściasty, w którym przeważają graby i dęby. W tym Młochowskim dominują dęby, czasem z domieszką sosny. Drzewostan osiąga tu nawet 180 lat. To nie lada ewenement – z reguły nasze lasy są o wiele młodsze: mają od 40 do 80 lat. Z kolei łęg to podmokły las liściasty, na brzegu rzeki lub strumienia. Rośnie w nim olsza czarna, wiąz lub jesion. Ten w rezerwacie Młochowskim porastają właśnie olsze, które zadomowiły się nad brzegiem Utraty. Tak, tej samej Utraty, znanej z Żelazowej Woli. Więc do kompletu mamy jeszcze malowniczą rzeczkę.
No i wspomniane trzy pałace. Pierwszy odwiedziłem pałac w Młochowie. Powód rozpoczęcia spaceru z tej strony był prozaiczny. W dawnej pałacowej oranżerii obecnie znajduje kaplica, prowadzona przez zgromadzenie księży Michalitów. Przy niej zaś jest parking, na którym, poza godzinami nabożeństw, jest raczej pusto, postanowiłem więc tutaj zostawić auto.

W Młochowie znajduje się cały kompleks pałacowy. Tworzą go:
Pałac z początku XIX w., zbudowany w stylu klasycystycznym – obecnie stoi pusty, choć prezentuje się nie najgorzej. Po wojnie było w nim m.in. przedszkole i dom dla sierot, prowadzony właśnie przez księży Michalitów. Potem został zaadaptowany na siedzibę Instytutu Hodowli Ziemniaka.
Dwie oficyny, które zostały wzniesione równocześnie z pałacem. Zlokalizowane symetrycznie po obu stronach frontu pałacu sprawiają, że całość prezentuje się niezwykle okazale.
Oranżeria – również zbudowana współcześnie z pałacem. Obecnie znajduje się w niej kaplica.
Całość zlokalizowana jest w dużym, malowniczym i bardzo dobrze utrzymanym parku ze stawami, który niedawno został zrewitalizowany. Na jednym ze stawów znajduje się piękny murowany mostek, który nadaje uroku całemu krajobrazowi.
Z parku boczną furtką można wyjść do lasu, którym dostaniemy do zlokalizowanego nieopodal drugiego pałacu – w Rozalinie. Oczywiście można też przejść asfaltową drogą – tylko po co…
Pałac w Rozalinie, położony w ładnym parku, zbudowano w połowie XIX wieku prawdopodobnie wg projektu Henryka Marconiego. To ten od projektów m.in. Hotelu Europejskiego przy Trakcie Królewskim, mauzoleum Potockich w Wilanowie czy kościoła Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim w Warszawie. Dziś w pałacu w Rozalinie działa hotel i restauracja. Niestety, ze względu na zagrożenie epidemiczne obiekt był zamknięty – ale wydaje się ciekawym miejscem na przykład na niedzielny obiad.
Stąd chcącego odwiedzić trzeci z pałaców czeka dłuższy spacer przez las, gdyż pomiędzy Rozalinem a Pałacem w Ojrzanowie jest jakieś 7 km. Ten zabytek to również dzieło Marconiego, zbudowane w początkach XX w. Tu także funkcjonuje hotel, który, a jakże, także był zamknięty, kiedy do niego dotarłem. Położony jednak w sporym parku na samym brzegu Utraty prezentuje się fenomenalnie. Zbudowany w stylu późnoklasycystycznym, parterowy, rozłożysty, pięknie wkomponowuje się w otaczającą go naturę.

Idąc do Ojrzanowskiego pałacu planowałem jeszcze zajrzeć na cmentarz w Żelechowie, gdzie pochowany jest Józef Chełmoński. Miejsce spoczynku malarza nie jest w żaden sposób przypadkowe – wędrowałem bowiem po „chełmońszczyźnie”, czyli ziemi Chełmońskiego, gdzie artysta spędził ostatnie ćwierćwiecze swego życia, mieszkając w dworku w pobliskiej Kuklówce. Oprócz krajobrazów Wołynia, Podola czy Pińszczyzny, gdzie malarz podróżował, także te okolice dostarczały mu inspiracji do kolejnych obrazów. Na zapalenie znicza malarzowi niestety zabrakło mi czasu. No cóż… Na spacer po śladach Chełmońskiego jeszcze przyjdzie pora. Tymczasem spod pałacu w Ojrzanowie trzeba było zbierać się do powrotu, do Młochowa, gdzie zostawiłem auto. Na szczęście stąd, minąwszy zabudowania wsi, znów mogłem zagłębić się w las, by dotrzeć na parking.

Jak widać nie trzeba przemierzać połowy Polski, by znaleźć może nie dolinę, ale przynajmniej ścieżkę pałaców, ogrodów i rezerwatów. I to tuż za granicą Warszawy.
WERSJA AUDIO
TRASA
MAPA SYTUACYJNA